„A cały lud widział gromy, płomienie, dymiącą się górę oraz słyszał głos trąby; lud to widział i struchlały, cofnął się oraz stanął z daleka. Powiedzieli też do Mojżesza: Ty mów z nami, a będziemy słuchali; niech Bóg do nas nie przemawia, abyśmy nie pomarli.” – 2 Moj 20,18-19
Wielu z nas dzisiaj w taki sposób działa. Nie przychodzimy bezpośrednio do Boga ale czynimy sobie pośredników ludzkich. Wolimy wyręczać się pastorem, liderem, kimś z darem uzdrawiania, prorokiem itd. By to oni przynosili nam rozwiązanie a my natomiast byśmy dalej zajmowali się swoim wygodnym i egoistycznym życiem. W ten sposób zrzucamy odpowiedzialność za nasze życie duchowe na inne osoby! Nasze życie jest naszą odpowiedzialnością i każdy z nas osobiście w pojedynkę stanie przed Bogiem zdając sprawę z tego, co z nim zrobił. Wyręczanie się innymi osobami nie jest postawą wiary ale strachu i braku zaufania Bogu.
Nie znaczy to, że nie potrzebujemy wsparcia w postaci liderów i innych wymienionych osób. Oni jak i my jesteśmy powołani przez Boga do różnych zadań. Liderzy, by nas wspierać ale również prowadzić do dojrzałości i samodzielności w Bogu! Małe dzieci powinny w końcu dorosnąć i założyć własne rodziny. Usamodzielnić się i troszczyć się o swoją rodzinę i bliskich.
Musimy wyrobić w sobie nawyk przychodzenia z wszystkim najpierw bezpośrednio do Boga. Jeśli dalej będziemy potrzebować pomocy to wtedy zwracamy się o nią jednak pamiętając, że ludzie, którzy nam pomagają są jedynie Bożymi naczyniami. Tak naprawdę to Bóg nam pomaga i nas wspiera nawet jeśli to robi poprzez inne osoby. Nie powinniśmy zapominać tego, kto jest źródłem pomocy w naszym życiu!
Zapominamy o tym często, że Bóg pragnie indywidualnej, intymnej relacji miłości z każdym z nas! Każdy z nas ma dzisiaj przystęp do Boga i może mieć z nim bliską relację! Relacja innych osób z Bogiem nie zastąpi twojej indywidualnej relacji. Inni mogą cię zachęcać i wspierać ale w końcu musisz stanąć na gruncie wiary na twoje duchowe nogi i zacząć chodzić z Bogiem jak Henoch.
Nie jest źle mieć liderów ale źle jest kiedy sami nie mamy relacji bliskiej z Bogiem i nie staramy się zbliżać do Niego. Jeśli nasza pasja, miłość oziębły musimy modlić się na nowo o ogień Ducha Św. i o to, by na nowo ta miłość i relacja mogły mieć pierwsze miejsce w naszym życiu !